Stare Graty - przedmioty z PRL, gry planszowe

Gród leżal na wzniesieniu. Od skraju lasu, gdzie znajdowali się Ylem i Zaurak, dzielilo go najwyżej ćwierć mili, toteż mimo zbliżającego się zmroku bystre oczy Elfa mogły wyraźnie dostrzec powiewający nad wrotami, purpurowy proporzec i odziane w stroje tej samej barwy, ruchliwe figurki strażników. Krasnolud nie mógł z tej odległości dostrzec zbyt wiele, skupil się więc na rozpoznawaniu przynoszonych przez wiatr zapachów. - Pieką chleb... - rzekł rozmarzonym głosem - Ne to już czasu nie jadłem zwyczajnego chleba...? Elf milczał starając się ocenić, w jakiej odległości należaloby ominąć Gród, by nie spotkać się przypadkiem z jednym z mijających właśnie wrota, przybranych w purpurę oddzialów - Wędzą ryby - powiedział po chwili Zaurak i upewnił się kierując nos w inną stronę. - Tak... nawet nie pamiętam, kiedy jadłem przyzwoicie uwędzoną rybę... Ponieważ każdemu stwierdzeniu Krasnoluda towarzyszyło przynajmniej jedno głośne mlaśnięcie, Ylem odwrócił się i obdarzył Zauraka krytycznym spojrzeniem. - Nawet o tym nie myśl. - rzekł stanowczo. - O czym? - spytał Krasnolud starając się wciągnąć Elfa w rozmowę. Ylem pokręcił głową. - Nie ma mowy - powiedział z naciskiem. Zaurak milczał przez moment, po czym przeciągle ziewnął. - Dawno nie spałem też w prawdziwym lóżku, takim z puchową pierzyną. Wiesz, założę się, że mają tam gospodę, gdzie za niewielką opłatą można wyspać się mając pod głową poduszkę wypchaną miekkim gęsim pierzem... Ylem westchnął głęboko, co, według Krasnoluda, moglo świadczyć o budzących się w nim wątpliwościach. Jednak wyobraźnia Zauraka, kształcona jedynie w rodzinnej wiosce, nie podsuwala mu żadnych nowych pokus. Zdecydował się więc powtórzyć, to, co już powiedział, w nieco innej kolejności. - Nie wspominając już o tym - rzekł - że w tej gospoddzie na pewno podają i chleb i rybę...
Elf po raz kolejny poczuł się całkiem bezradny wobec uporu * Zauraka. - Nawet stąd widać nad Grodem purpurowy proporzec Bestii. Krasnolud wzruszył ramionami, jak gdyby chciał dać do zrozumienia, że w Magicznym Świecie trudno byłoby się spodziewać nad czymkolwiek proporca w innym kolorze. - I nie przestaniesz, dopóki nie zgodzę się, żebyśmy tam poszli? - Zaurak ochoczo przytaknął skinieniem głowy. 2- Nie, nie jestem szalony - powiedział Ylem.
Krasnolud uniósł z niedowierzaniem brwi. Przez moment przypatrywali się sobie w milczeniu. - To szaleństwo - powtórzył Elf - Nie będę ryzykowal życiem dla twoich zachcianek! Krasnolud przymrużył jedno oko, starając się jednocześnie zrobić jak najbardziej poważną minę. Gdy ogromna tarcza słońca zniknęla za horyzontem, obaj szybkim krokiem wyruszyli w kierunku Grodu.
Od momentu, gdy zachcianki Zauraka zyskały szansę na szybkie spelnienie, lekkomyślność Krasnoluda nagle ulotnila się w cudowny sposób. Zaurak nie pomyślał nawet o nakrótszej drodze, wiodącej przez wrota. Z pomocą liny odważnie wspiął się na otaczający Gród, wysoki mur, opuścił po drugiej stronie i do tego -- co zupełnie nie leżało w jego zwyczaju - zrobił to wszystko po cichu i bez gadania. Gdy dołączył do niego Elf, w milczeniu ruszyli opustoszalą o tej porze, wąską uliczką. Dotychczas wszystko szło jak po maśle. Po przejściu stu kroków, Ylem zacząl już dochodzić do przekonania, że jego obawy okazały się calkiem niepotrzebne, gdy obaj stanęli jak wryci, uslyszawszy dochodzący tuż zza ich pleców glos. - Ulitujcie się panowie przyjezdni, wspomóżcie ubogiego... Ylem i Zaurak odwócili się, lecz nie zdążyli nawet wypowiedzieć slowa, gdy glos powtórzył dobitniej: - Grosz dla ubogiego! Elf zmierzył żebraka wzrokiem i zrezygnowany sięgnął do sakiewki. Wlaściciel glosu przewyższal go przynajmniej o dwie glowy, a w jego dloni spoczywal krótki, lecz jak się wydawało, ostry miecz. - Dziękuję - powiedział żebrak wyjmując sakiewkę z rąk Ylema, - Czy przyjaciel waszej wielmożności okaże się równie hojny? Krasnolud wyjąl sakiewkę i wyciągnął ją w kierunku żebraka, lecz gdy ten nachylił się, by ją zabrać, postąpil krok do przodu i z calej sily kopnął go w kostkę. W tej samej chwili w dłoniach Elfa błysnęlo ostrze miecza. Żebrak odskoczył, wziął szeroki zamach i już miał zamiar rzucić się na Ylema, gdy w uliczce rozległy się głośne okrzyki straży. Nim Elf i Zaurak zdąrzyli zorientować się w sytuacji, stali sami w kręgu trzymających pochodnie, odzianych w purpurowe płasz-, cze strażników. - W imieniu Księcia kladę na was areszt! - rzekł jeden z żołnierzy, który musiał być dowódcą oddziału - Każdy, kto sięga po miecz w Grodzie, jest przestępcą! - Napadnięto na nas - próbował wyjaśnić Elf - Musieliśmy się! bronić. - To żadne wytłumaczenie! - odrzekł strażnik - Prawo nie może usprawiedliwiać napadniętych tylko dlatego, że ktoś na nich ? napadl! Poza tym - dodał - jestem ciekaw, kto był sprawcą tego. zuchwalego czynu? Elf rozejrzał się dokoła. Jak można było się spodziewać, po żebraku i sakiewce nie pozostał nawet ślad. Ylem zrozumial, że: jedynym wyjściem jest ucieczka. - Zmykamy! - szepnął do Zauraka i zanim Krasnolud zdążył do końca pojąć, o co chodzi, rzucił się w kierunku najbliżej stojącego strażnika. Po chwili obaj biegli co sił w nogach, oddalając się coraz bardziej od ścigającego ich gwaru okrzyków.
Zatrzymali się dopiero wtedy, gdy omal nie wpadli na ubranego w nadzwyczaj bogaty strój, dostojnika, który podążał wolnym krokiem w asyście książęcej straży przybocznej. Ukryli się szybko si w jednej z bram i oddychając ciężko, zaczęli przypatrywać się na dygnitarzowi. Jego zachowanie bylo conajmniej dziwne. Dostojnik rozglądał się uważnie na wszystkie strony, a co jakiś czas nawoływał cicho w kierunku najciemniejszych zakamarków ulicy, - Czego on szuka! - szepnął Krasnolud łapiąc oddech. - Ciszej! skarcil go Elf - Zastanów się lepiej, jak możemy się stąd wydostać? - Obaj bądźcie cicho - odezwał się za nimi znajomy głos żebraka - Jeżeli będzecie dalej gadać, zaraz mnie złapią! Elf i Zaurak zdrętwieli. - Tylko cicho - dodał zapobiegliwie głos - Już oddaję sakiewkę. W chwilę później Ylem poczuł, jak do jego kieszeni wsuwa się woreczek pelny brzęczących monet. Dostojnik nadstawil ucha i szybko podszedl do bramy. Zatrzymal ? się przed nią i szepnął w stronę mrocznego wnętrza. - Najjaśniejszy Panie, pora wracać do zamku! Wszyscy wiemy, że skarbiec jest pusty, ale to co Wasza Książęca Mość raczy robić wieczorami, to chyba naprawdę nie jest nalepszy sposób!

 

 

 

Pin It

Komentarze obsługiwane przez CComment

nostalgia stronaKoniecznie odwiedź - nostaliga.pl!
Bardzo ciekawie prowadzona strona o dzieciństwie lat 70-80.


 

Stare Graty - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kolekcja gier planszowych PRL, lata 50te-90te.
Stare zabawki, antyki i starocie.
Pamiątki z dawnych lat. Skup antyków i staroci.